czwartek, 25 stycznia 2007

Banda idiotów

Pisałem już o pożytecznych idiotach, tym razem czas zabrać się za prawdziwych idiotów. A tych mamy pod dostatkiem. Przypadek pierwszy – Ludwik Dorn. Mój absolutny faworyt, bajkopisarz i sympatyczny niegdyś człowiek, który jest podręcznikowym przykładem na totalną sodówkę. Dowód na to, że byle kto nie powinien iść do rządu. Czemu akurat o nim piszę? Ano bo to on najmocniej wyraża pogląd swojej partii frustratów, iż z powodów proceduralnych należy HGW usunąć ze stolca wiadomego. Idiotyzm w czystej postaci. Jak można wydawać kilkaset tysięcy złotych z naszych, bądź co bądź pieniędzy (zwracam się do płacących podatki rzecz jasna) na powtórzenie wyborów, których wynik i tak jest z góry wiadomy?! Przecież po takiej żałosnej przepychance Warszawiacy zagłosują na Hankę z czystej złośliwości – na przekór PiSowi. I dobrze zrobią, chociaż to słaby polityk. Więc tenże Dorn chce wywalić demokratycznie wybranego prezydenta największego miasta w Polsce, bo tenże spóźnił się z jakimś rozliczeniem o dwa dni. A gdzie dobro publiczne? Gdzie adekwatność kary? Została w kuluarach niestety.



Drugi idiota, a raczej idiotka to, rzecz jasna sama HGW. Zawsze uważałem, że wymiana Zyty na Hankę była tak opłacalnym transferem, jak nie przymierzając Szewczenko w Chelsea. I teraz się to potwierdziło. Partia pani Hanki, przez dobre pół roku walczyła o zwycięstwo w Warszawie, debatowała, robiła wiece, przekonywała, wszystko po to, żeby Hanka spóźniła się dwa dni z jakimś oświadczeniem. Nie miała czasu? Głowa ją bolała? Ja rozumiem, że zapomina wójt gminy Kłaj, albo radny ze Swoszowic, ale prezydent polskiej stolicy? Gdyby głupota miała skrzydła, jak to się popularnie mawia...


Idiota trzeci – Lipiec. Minister Sportu, który zawiesza zarząd PZPN (i bardzo dobrze), tylko po to, aby odwiesić go po tygodniu. Co się przez ten tydzień zmieniło? Nic. UEFA od razu uprzedzała – polska ustawa w punkcie dającym możliwość odwołania szefa związku sportowego jest niezgodna z ich regulaminem. Wiedzieli o tym wszyscy, z ministrem Lipcem na czele. Nagle zdziwienie – jak to niezgodna? Zupełnie, jak w tym clipie – jak to zamknięta? Daj śrubokręt. W tym wypadku rolę śrubokrętu ma odegrać Zibi Boniek, któremu ufam mniej więcej tak jak Gosiewskiemu czy Dornowi. Więc Lipiec wycofuje się z własnej decyzji ponieważ nastąpiła taka reakcja, jaka nastąpić musiała. Prawda, że ładne?


Ale to jeszcze nie koniec korowodu przygłupów. Pierwszeństwo w nim należy się prezesowi Kolatorowi. Zdecydowanie oscarowa rola – u nas korupcja? Nas, bohaterów – prądem? Niemożliwe. „Nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej”– grzmiał z telewizora sympatyczny pan Gienek. „Byłem w szoku, jak dowiedziałem się o aresztowaniu Wita Ż.” Szczególnie, że Zibi spotkawszy tydzień przed tym wydarzeniem Witka zapytał się go: „Witek, Ty jeszcze na wolności?” No ale Kolator nie wiedział. Dodatkowo zabłysnął fantastycznym stwierdzeniem: „Ależ ja walczę z korupcją! Wie pan ile ja pozwów o zniesławienia złożyłem?” Przeciw dziennikarzom, warto dodać. Gdyby były sportowo-polityczne złote maliny to ma jak w banku.


No i last but not least mojej dzisiejszej wyliczanki – spec od Podatku Bykowego, półgłówek jakich mało – Piłka Marian. Tym razem Maniek zajął się delegalizowaniem pornografii. Już pal sześć czy to dobry pomysł, zależy kto ma do tego jakie podejście – liczy się argumentacja. Otóż Piłka powiedział tak: „Łatwo dostępna pornografia działa antywychowawczo, zwłaszcza na młodzież w okresie dojrzewania.” Ergo nie sama pornografia jest zła, lecz jej wpływ na młodych. Co więc należy zrobić, żeby młodzi nie mieli do niej dostępu? Zakazać wszystkim. Prawda, że idiota? To jest mniej więcej tak, jakby z powodu zwalczania palenia u nieletnich, zakazać wszystkim palenia fajek, albo z racji wychowania w trzeźwości zabronić dorosłemu człowiekowi kupowania piwa. Oczywiście jest dodatkowy smaczek całej sytuacji. Otóż Maniek nie zauważył, że kilkanaście lat temu powstał taki ciekawy wynalazek... czekajcie, jak on się nazywał... o, już mam – Internet. Chociaż zaraz, może się mylę, może drogi pan Marian wie o co come on, tylko ma w planach ocenzurować dostęp do sieci? Niczym w Chinach, słowo sex nie będzie wchodziło na klawiaturze, a x w ogóle zostanie z niej usunięty. A może sprawdzi u paru milionów użytkowników sieci ustawienia filtra rodzinnego? O, to jest pomysł, byłaby praca dla kolegów – chodziliby po domach i sprawdzali. Całkiem jak Józek z Kobierzyna, ale ten spuszczał tylko u ludzi wodę (najczęściej u Mariusza Stója, ciekawe czy Piłka go zna). Widzę zresztą pewne podobieństwo pomiędzy Mańkiem a Józkiem. Znowu czeka nas wspaniałe widowisko, czyli orzekanie co pornografią jest a co nie jest. Jak bierze z połykiem to jest a jak się brzydzi to erotyka – co Wy na takie kryterium? Inna rzecz, że dlaczego to rozróżniać? Przecież deprawacja młodzieży polega na tym, że oglądając pornosy mają uprzedmiotowienie kobiety i obraz seksu sprowadzony do fizyczności (ciekawy przykład daje kolega Mariana z ZChNu, który namiętnie jeździ na dziwki – tam z pewnością jest miejsce na miłość). A kiedy oglądają erotyki to nie? Czyż chodząca na czworakach Kim Basinger nie jest uprzedmiotowiona? Czy filmy bez zbliżeń pokazujące seks, dajmy na to w windzie, z przygodnie napotkaną osobą, nie sprowadza stosunku do fizyczności? No sprowadza przecież. Więc zakażmy również propagowania erotyki! Oto mój postulat, wyrzućmy 9 i pół tygodnia i inne obrzydlistwa. Ha, może trzeba przyjrzeć się całej branży filmowej, wszak w wielu filmach roi się od scen przygodnego seksu. Takie „Nic śmiesznego” Koterskiego, przecież Adaś wali się tam z kim popadnie! Na półkę won. „Gwiezdne wojny” – to jest dopiero skandal, tam mamy przecież miłość kazirodczą! Na Boga, jak tak można. Won na półkę. I tak ad mortem usrandum. Miłej zabawy panie Marianie.

Brak komentarzy: